czwartek, 6 grudnia 2012

Zużycia listopada

W tym miesiącu w końcu na czas ;) przedstawiam moje zużycia. Oto i one:


Kurczę, dumna z siebie jestem, w tym miesiącu udało mi się zużyć sporo. Wprawdzie 3 z tych zużyć to trochę oszukańce, ale o tym za chwilę ;)

A zatem po kolei:

1. i 2. Bananowy duet od Body Shopu - fantastycznie pachnące szampon i odżywka, wygładzające aż do granic absurdu i niestety o takim sobie składzie. Pełna recenzja tutaj.
Następca: Szampon podkreślający kolor do włosów brązowych (Yves Rocher), Odżywka Rainforest Shine z oliwą z oliwek (Body Shop).







3. Miniwersja Głęboko oczyszczającego toniku Pure System (Yves Rocher) - pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy podczas używania to absurdalna konsystencja, jest bardzo gęsty, niemal żelowy. Drugie, co zauważyłam, to brak obiecywanego w nazwie oczyszczenia, a na dodatek gwałtowny wysyp wyprysków. Po przerwie i doprowadzeniu skóry do stanu używalności używałam go co drugi dzień na noc, i w takim systemie krzywdy mi nie zrobił, ale jakiejś poprawy też nie zauważyłam. Rozstaję się z buteleczką (a raczej zawartością, bo buteleczka jeszcze mi się przyda) z ulgą, że już się nie spotkamy. Nie polecam.
Następca: brak, jakoś brak mi cierpliwości do toników.

4. Krem pod oczy Solutions Beautiful Hydration (Avon) - w tym przypadku również cieszę się z rozstania, ponieważ ten krem nic nie zrobił dla mojej skóry. W połowie tubki straciłam do niego cierpliwość i wylądował na dnie szafki, aż w końcu zużyłam go jako krem do rąk - i w tej roli też się nie sprawdził (a to było jeszcze sporo przed mrozami), a nawet lekko ściągał skórę. Nie polecam.
Następca: Intensywnie regenerujący krem pod oczy Time Wise (Mary Kay), jako krem do rąk Nawilżający krem do rąk o zapachu pomarańczy (Oriflame).

5. Intensywnie regenerujący krem pod oczy Time Wise (Mary Kay) - fajnie nawilżający, gęsty krem. Nie zauważyłam intensywnej regeneracji, ale ogólnie byłam z niego zadowolona. Kiepski skład. Pełna recenzja tutaj.
Następca: Krem pod oczy Anew Aqua Youth (Avon).

6. Krem na noc Complete Balance (Avon) - półprzezroczysty, zielony żel. Ma dość przyjemny zapach, dość szybko się wchłania. Niezbyt wydajny. Przeciętniak. Pełna recenzja wkrótce.
Następca: Odżywczy krem do twarzy z czerwonym jabłkiem i owsem (Oriflame).

7. Kapsułki pielęgnujące z wyciągiem z orchidei (Alterra) - moja weekendowa kuracja supernawilżająca. Aż dziwne, że do tej pory nie napisałam ich recenzji, to jeden ze stałych punktów mojego tygodniowego programu. Jedyny minus? Substancje zapachowe w składzie. Po co? No po co, ja się pytam, taki fajny naturalny skład, a musieli jakąś chemię dorzucić :/
Następca: kolejne rybki, a jakże. Ale jak uporam się ze zgromadzonymi zapasami (nie rybek, tylko ogólnie kosmetyków :P) - przerzucam się na pielęgnację naturalną :)

8. Masełko do ust Wild Cherry (Body Shop) - pięknie pachnące, fajnie nawilżające masełko idealne na noc. Gdyby nie przynależność do testującego na zwierzakach L'Oreala, przebolałabym nawet PEGa w składzie i nie szukała innych mazideł.
Następca: Odżywczy balsam do ust z czerwonym jabłkiem i owsem (Oriflame).

9. Próbka Scrubu do ciała Mango (Body Shop) - zapach absolutnie boski i długotrwały (po 7h mocniejszy niż woda toaletowa, po 10h ciągle wyczuwalny), działanie na sucho rewelacyjnie zdzierające, na mokro delikatne. Ale nie kupię, za drogi, no i TBS należy do... (znacie resztę;).

10. Próbka Multifunkcyjnego kremu BB (Dr Irena Eris) - próbka, którą zabrałam na wyjazd. Fajny krem na co dzień, wydajny. Spokojnie przykrywa mniejsze niespodzianki, wyrównuje koloryt. Ogólnie przyzwoity, ale w pełnym wymiarze raczej nie kupię, 75zł to jednak za dużo za niego.

11. Próbka Peelingu do twarzy Refined Finish (Benefit) - dobry zdzierak, zdecydowanie za ostry na co dzień, ale na szczęście nie podrażnił mi skóry podczas wyjazdu. Dość przyjemnie pachnie. I jest piekielnie drogi.

12. Świeczki zapachowe typu teelight o zapachu konwalii (Bolsius Aromatic) - lubię świeczki tej firmy, te niestety mnie zawiodły, zapach był zupełnie niewyczuwalny. Ale świeczki zawsze się przydają ;)
Następca: tym razem zapach elektryczny Spiced Cider z Bath&Body Works.

I na koniec zużycia nieco oszukane:
13. Baza pod cienie Stay Don't Stray (Benefit) - używałam i używałam, aż nadeszła chwila, kiedy musiałam przestać się oszukiwać i powiedzieć sobie, że faktycznie zaczęła się rozwarstwiać i dziwnie pachnieć. Z końcówką rozstaję się z wielką przykrością, bo bardzo polubiłam tę bazę (no i trochę mnie kosztowała :/), no ale zdrowie przede wszystkim.
Następca: cienie w kremie A New League (Essence).

14. Ochronny balsam do ust o zapachu poziomki (Flos-Lek) - pachnie przecudnie, ale co z tego jak nie nawilża, tylko natłuszcza. Zużyłam niewiele, nie wiem czy chociaż 1cm, bez wyrzutów sumienia rozstaję się z resztą. Pełna recenzja tutaj. Nie polecam.
Następca: Balsam do ust Garden of Eden (NoniCare).


Używałyście któregoś z tych kosmetyków? A może znacie dużo lepsze "zamienniki" w ich kategoriach?

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Szampon i odżywka - Body Shop

Dziś na tapecie jedne z hitów Body Shopu czyli bananowy szampon i odżywka.



Szampon ma zgaszony żółty kolor i konsystencję raczej z tych gęstszych. Pieni się dobrze i bardzo łatwo się spłukuje, pozostawiając włosy idealnie czyste i gładkie. Pachnie bosko musem bananowym, bez chemicznych nut (tyle, że zapach jest duużo silniejszy niż banana). Używałam go raz na ok. trzy mycia, ponieważ w duecie z odżywką ma tendencje do lekkiego prostowania moich włosów.

SKŁAD:
Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Musa Paradisica (Banana) Fruit, Cocamidopropyl Betaine, Glyceryl Hydroxystearate, Sorbitan Sesquicaprylate, Phenoxyethanol, Sodium Chloride, Benzyl Alcohol, Sodium Benzoate, Honey, Panthenol, Polyquaternium-7, Stearic Acid, Citric Acid, Parfum, Disodium EDTA, Ascorbic Acid, CI 19140, CI 14700

PLUSY:

  • Dobrze myje włosy,
  • Nawilża i wygładza,
  • Wydajny,
  • Bosko pachnie.


MINUSY:

  • Nienajlepszy skład,
  • Cena,
  • Dostępność,
  • Przynależność TBS do L'Oreala, który testuje na zwierzakach.


CENA: 19zł/250ml.

OCENA: 3/5 (odejmuję 1 za zwierzaki).


Odżywka, jak szampon, ma zgaszony żółty kolor i pachnie bosko. Jest gęsta i dość ciężko wydobyć ją z butelki (w czym zdecydowanie nie pomaga fakt, że butelka jest zrobiona ze sztywnego plastiku, który ciężko ścisnąć jedną ręką). Na butelce nie jest podany sposób użycia, więc nie byłam pewna po jakim czasie ją spłukiwać z włosów - z niechęci do długiego stania nad wanną zazwyczaj spłukiwałam ją po ok. 3 minutach i muszę przyznać, że w tym czasie nawilżała nieźle. Włosy były miękkie, gładkie i łatwo się rozczesywały. Odżywkę nakładałam na włosy od ok. 10-15cm od głowy, ponieważ użyta w zbyt dużej ilości potrafi nieco je obciążyć. Dość łatwo się spłukuje.


SKŁAD:
Aqua, Musa Paradisica (Banana) Fruit, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Phenoxyethanol, Hydroxyethylcellulose, Lecithin, Propylene Glycol, Panthenol, Parfum, Benzyl Alcohol, Sodium Hydroxide, Ascorbic Acid, CI 15985, CI 19140

PLUSY:

  • Nawilża i wygładza,
  • Ułatwia rozczesywanie,
  • Wydajna,
  • Bosko pachnie.


MINUSY:

  • Średni skład,
  • Może obciążać włosy,
  • U mnie używana za często lekko prostuje włosy,
  • Trudność wydobycia odżywki z butelki,
  • Cena,
  • Dostępność,
  • Przynależność TBS do L'Oreala, który testuje na zwierzakach.


CENA: 19zł/250ml.

OCENA: 2.5 (odejmuję 1 za zwierzaki).

niedziela, 25 listopada 2012

Intensywnie regenerujący krem pod oczy Time Wise - Mary Kay

Niedawno wspomniałam, że recenzja kremu pod oczy MK pojawi się kiedy wyrobię sobie o nim jednoznaczną opinię - jednak gdybym miała z tym czekać do tego momentu, zużyłabym ze 3 opakowania zanim powstałaby recenzja. Jako że prawie mi się skończył, postanowiłam o nim napisać teraz - jako że nie kupię kolejnego.


Opakowanie kremu jest bardzo praktyczne i higieniczne, z jednym minusem - jest nieprzezroczyste i nie widać ile kremu zostało. Sam krem jest dość gęsty, ale nie tłusty czy "ciężki", biały, bezzapachowy. Szybko się wchłania. Jest średnio wydajny, zużyłam go sporo szybciej niż przewidywałam (w ok. 3 miesiące). Jeśli chodzi o działanie, dobrze nawilża, ale nie zauważyłam wpływu na cienie pod oczami czy wygładzenia zmarszczek. Ogólnie rzecz biorąc, jak dla mnie to dobry nawilżacz, ale za tą cenę spodziewałabym się czegoś więcej.

SKŁAD:
Water, Glycerin, C12-15 Alkyl Benzoate, Cetearyl Alcohol, Isostearyl Alcohol, Triethanolamine, Hydrogenated Lecithin, Behenyl Alcohol, Propylene Glycol, Dimethicone, Bis-Diglyceryl Polyacyladipate-2, Ceteareth-20, Linoleamidopropyl PG-Dimonium Chloride Phosphate, Silica, Carbomer, Diazolidinyl Urea, Lauramine Oxide, Disodium EDTA, Betaine, Glyceryl Polyacrylate, Methylparaben, Sodium PCA, C9-15 Alkyl Phosphate, Tocopheryl Acetate, Sorbitol, Propylparaben, Serine, Threonine, Proline, Arginine, Glycine, Alanine, Lysine, Glutamic Acid, Thermus Thermophillus Ferment


PLUSY:

  • Nawilżenie,
  • Higieniczne opakowanie.


MINUSY:

  • Kiepskawy skład,
  • Nie spełnia obietnic producenta,
  • Cena,
  • Dostępność,
  • Testowane na zwierzętach.


CENA: 125zł/14g.

OCENA: 1.5/5 (odejmuję 2 za skład i testowanie).

Ochronny balsam do ust - Flos-Lek

Dziś przyszła pora na recenzję jednego z większych zawodów tego roku - poziomkowego balsamu do ust produkcji rodzimej firmy Flos-Lek. Kupiłam go już dość dawno temu, głównie ze względu na poziomkowy zapach, bo takiego balsamu do ust jeszcze nie miałam.


Balsam jest bezbarwny, nie zawiera sztucznych barwników, nadaje lekki połysk. Nie klei się za bardzo. I jak dla mnie to tyle ma zalet. Nie nawilża, a zostawia tłustą warstwę - którą czułam jeszcze rano, po użyciu balsamu przed snem. Od początku lata leżał w mojej szufladzie w pracy, ale nawet mimo prawie non stop włączonej klimatyzacji nie zużyłam go dużo.

SKŁAD:
Paraffinum Liquidum, Octyldodecanol, Copernicia Cerifera (Carnauba) Wax, Vaselinum Album (Petrolatum), Microcrystalline Wax, Caprylic/Capric Triglyceride, Beeswax, Hydrogenated Vegetable Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Polyethylene, Lanolin, Aroma, Tocopheryl Acetate, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid

PLUSY:

  • Przyjemny poziomkowy zapach,
  • Nie klei się za bardzo,
  • Niska cena.


MINUSY:

  • Kiepski skład,
  • Natłuszcza, a nie nawilża.


CENA: ok. 6.50zł/5g (chyba 5g, waga była podana na kartoniku, który dawno wyrzuciłam).

OCENA: 1/5.

wtorek, 20 listopada 2012

Zużycia października

Jako że październik skończył się już jakiś czas temu, przyszła pora na kolejny odcinek tasiemca pt. "Denka" ;)

W tym miesiącu udało mi się zużyć:


1. Szampon wzmacniający do włosów zniszczonych i wypadających (Farmona) - to moja bodajże 3 butelka. Jest niczego sobie, przyjemnie ziołowo pachnie, ale skład ma "taki se" (żeby wymienić tylko SLES, 2 PEGi i substancje zapachowe). O dziwo, mimo SLES w składzie pieni się średnio przy pierwszym myciu.
Następca: Szampon bananowy (Body Shop) - na wykończeniu.

2. Żel-krem oczyszczający Czysta Skóra (Garnier) - miałam go piekielnie długo i zaczynałam już myśleć, że nigdy go nie wykończę. Jest delikatny, nie podrażnia. Obiecywanego odblokowywania porów nie zauważyłam, ale i tak go nie oczekiwałam. Dobrze współpracuje z gąbką konjac. Skład taki sobie - m.in. SLES, 3 PEGi i substancje zapachowe.
Następca: Kojący żel oczyszczający z organicznymi ekstraktami z jagody i lawendy.

3. Próbka Żelu oczyszczającego Effaclar do skóry tłustej i wrażliwej (La Roche-Posay) - przezroczysty żel, lekko wysuszający skórę, ale krzywdy nie zrobił stosowany tylko rano. Wystarczył na 3 użycia i zostało go na spokojnie kolejne 1-2 użycia. Dość krótki skład, ale zawiera m.in. SLES, 2 PEGi i substancje zapachowe.

4. Próbka Kremu nawilżającego na dzień do skóry mieszanej (Nivea) - wystarczyła równo na 3 dni, ale krem niestety nie polubił się z "zastępczym podkładem wyjazdowym" czyli kremem BB od dr Eris. Strasznie długi skład z substancjami zapachowymi.

5. Próbka Kremu-żelu do skóry normalnej i mieszanej Aquasource (Biotherm) - w roli kremu na noc wystarczyła na 2 dni. Strasznie długi skład z PEGami, choć substancji zapachowych nie zauważyłam na liście.


1. Baza pod cienie do powiek (Sephora) - wykręcana baza w pędzelku, nie była zła. Jednak z powodu strasznie małej pojemności i dość wysokiej ceny raczej więcej jej nie kupię.
Następca: Stay Don't Stray (Benefit) - na wykończeniu, cienie w kremie A New League (Essence).

2. Korektor Light Touch (Sephora) - wykręcany korektor w pędzelku, który miał być ideałem pod oczy. Nie był nim (przynajmniej dla mnie), słabo kryje i w zasadzie nic nie robi. Nie zużyłam go zupełnie do końca, zaczął się rozwarstwiać i dziwnie pachnieć, więc końcówkę wyrzucam. Nigdy więcej.
Następca: Korektor w tubce (Mary Kay).

3. Próbka Podkładu Pro Longwear (MAC) - mistrzostwo świata - świetny, trwały, ma niezłe krycie i jest mega wydajny - 1/3 słoiczka starczyło mi na 20 zastosowań! (troszkę oszukane, bo odcień miałam idealnie dobrany do szyi, więc nie musiałam go używać poza samą twarzą - ale i tak to dużo jak na próbkę). Półmatowe wykończenie, utrzymywał sebum w ryzach przez praktycznie cały dzień (z 6-8h spokojnie, a i potem twarz świeciła nieznacznie tylko w strefie T). Jak wykończę aktualnie posiadane podkłady, na pewno w ten zainwestuję, bo się opłaca.

4. Próbka Podkładu Perfecting Cover (Sephora) - porażka roku - dziwna konsystencja i dziwny zapach spowodowały, że po pierwszym użyciu dałam sobie spokój. Średnie krycie, krótkotrwały i kiepski mat (ze 2-3h) - twarz świeciła intensywnie, cała.


Używałyście któregoś z tych produktów? Znacie lepsze? Podzielcie się! :)

niedziela, 11 listopada 2012

Mój zestaw kosmetyczny na krótki wyjazd

Strasznie długo mnie już na blogu nie było, niestety ostatnio dużo rzeczy zwaliło mi się na głowę naraz - przeprowadzka, urwanie głowy w pracy i przeprowadzka biura, a do tego najmocniejsze przeziębienie od wielu lat (paskudztwo pierwszej nocy w ogóle nie pozwoliło mi zasnąć, a kolejne 2-3 budziłam się kilkukrotnie). Na szczęście choroba jest już na wylocie, a przeprowadzka biura lada moment będzie z głowy, więc w tym miesiącu wracam do pisania, a od grudnia powinnam być już w stanie blogować regularnie. Dziękuję za cierpliwość i zapraszam do czytania! :)

W długi weekend wybrałam się na trzydniowy wyjazd do rodziny i właśnie zestaw z tego wyjazdu chciałabym pokazać - zawiera wszystko czego potrzebuję na takim wyjeździe (a nawet więcej, jak się okazało) i nie zajmuje dużo miejsca. Jechałam prosto z pracy, więc moim priorytetem była właśnie jak największa kompaktowość - stąd w zestawie tyle próbek i miniaturek.

Tak wyglądał zestaw:

Kosmetyczko-apteczkę kupiłam w Tchibo za jakieś 10zł, jest nieduża, ale wygodna i pojemna, ma sporo przegródek i kieszonek. Reszta wylądowała luzem po kieszeniach torby ;)

Na początek pędzle i wyposażenie, które nie pasuje mi do żadnej kategorii ;)

1. Szczoteczka i pasta do zębów - w tym przypadku wersja podróżna, może szczoteczka nie jest najlepsza, ale na trzy dni da się przeżyć.
2. Pędzel do pudru - mniejszy z moich dwóch czyli Mary Kay (więcej o nim tutaj).
3. Pędzle do makijażu - zestaw podróżny z Eco Tools. Mam go od niedawna, ale już do lubię.
4. Lusterko - zwykłe i powiększające.
5. Perfumy - tutaj Cherries (Oriflame), zapach bardzo mi się podoba, a na dodatek ma małe i poręczne opakowanie, w sam raz do torebki czy właśnie na podróż.
6. Szczoteczka do twarzy (Body Shop), o której zapomniałam na zdjęciu. Na co dzień używam słynnej gąbki konjac, ale branie jej na wyjazd byłoby dość kłopotliwe, więc kupiłam tę szczoteczkę i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem - naprawdę dobrze oczyszcza skórę.

Pielęgnacja twarzy wyglądała następująco:

1. Żel do mycia twarzy - tu próbka żelu Effaclar do skóry tłustej i wrażliwej (La Poche-Posay), którego używałam rano. Spokojnie wystarczył na 3 użycia, a i zostało na kolejne 1-2. Używałam go ze szczoteczką do twarzy TBS.
2. Peeling do twarzy - tu próbka peelingu Refined Finish Facial Polish (Benefit), którego używałam wieczorem. Trzeba przyznać, że niezły z niego zdzierak.
3. Preparat na wypryski - tu moja ostatnia tubka z Mary Kay (recenzja tutaj).
4. Krem pod oczy - tu Intensywnie regenerujący krem pod oczy Time Wise (Mary Kay). Recenzja pojawi się, kiedy wyrobię sobie o nim jednoznaczną opinię, ale narazie nie widzę żadnej intensywnej regeneracji.
5. Krem na dzień - próbka Kremu nawilżającego Q10 do skóry mieszanej (Nivea). Wystarczył akurat na 3 dni, ale niestety nie polubił się z kremem BB.
6. Krem na noc - w tej roli próbka Kremu-żelu do skóry normalnej i mieszanej Aquasource (Biotherm).
7. Specjalna kuracja na noc - czyli rybka z Alterry, które stosuję raz w tygodniu.
8. Balsam do ust - mój megawydajny ulubieniec z EOS (recenzja tutaj).
9. Płyn do demakijażu - przelany do małej buteleczki dwufazowy płyn z Mary Kay. Jak się skończy, wrócę do Bielendy - poważnie, po co wydawać na niego 70zł (a nawet 42zł - cena dla konsultantek), skoro Bielenda jest równie dobra, a kosztuje ok. 10zł?
10. Tylko skąd tu się wziął krem do rąk??

Pielęgnacja ciała wyglądała skromnie:

1. Dezodorant - mój ulubieniec w kamieniu.
2. Balsam do ciała - czyli próbka malinowego masła z Body Shopu.
3. Żel antybakteryjny - zawsze mam jakiś w torebce, tu żel z arniką z Yves Rocher.
4. Krem do rąk - miniwersja kremu Mary Kay czyli numer 10 z poprzedniego zdjęcia. Zazwyczaj leży w szufladzie mojego biurka w pracy, ale na podróż był idealny, więc pojechał ze mną (recenzja tutaj).

I na koniec makijaż:

1. Podkład - próbka kremu BB VitaCeric (Dr Irena Eris). Niestety nie polubił się z kremem Nivea na dzień - nawet po odczekaniu 15 minut, podczas nakładania zbijał się w wałeczki, które ciężko było zebrać ze skóry nie ścierając przy okazji tej odrobiny kremu BB, który udało się nałożyć.
2. Korektor - płynny z Mary Kay. Lekki i trochę za mało kryjący, ale wygodny w użyciu.
3. Puder - w kamieniu z Mary Kay, jako część mojego własnoręcznie ulepszonego kompaktu MK.
4. Róż - normalnie bym nie brała na taki krótki wyjazd, ale ten był częścią mojego kompaktu. Tu w neutralnym kolorze Sunny Spice (recenzja tutaj).
5. Cień w kremie/baza pod cienie - cień 02 Happy Preppy z limitki A New League (Essence). Swatch tutaj.
6. Cienie - normalnie ich też bym nie brała, ale są w moim kompakcie. Zabrałam neutralne matowe kolory Sweet Cream, Sienna i Espresso (MK). Recenzja tutaj.
7. Eyeliner/kredka - jako że eyeliner w żelu wymagałby dodatkowego pędzelka, zabrałam ze sobą czarną wodoodporną kredkę Jumbo (Sephora).
8. Tusz do rzęs - tu czarna Ultimate Mascara (MK), chyba w końcu na wykończeniu.
9. Podnośnik z limitki Hollywood's Fabulous 40ties (Catrice; kocham go!).
10. Błyszczyk/pomadka - czyli pomadkobłyszczyk z Avonu (chyba już niedostępny). Bardzo fajny, daje delikatny połyskujący kolor.

Po zebraniu tego wszystkiego do kupy jestem trochę w szoku, że mam aż tyle produktów z MK. No ale więcej już tego nie będzie - raz, że przeszli na ciemną stronę i testują na zwierzakach, a dwa, że produkty MK są strasznie drogie, a jak do tej pory nie trafiłam na żadnego absolutnego "muszmiecia", bez którego nie mogę żyć.

I dla zainteresowanych moim ulepszeniem kompaktu:

Zgodnie z założeniem MK w dolnej części kompaktu miały być aplikatory, ale ja wkleiłam do niej magnes i trzymam tam puder :) W górnej wymienione wyżej cienie i róż.

A Wy co zabieracie na wyjazdy?

czwartek, 11 października 2012

Zużycia wrzenia

Ale ten czas szybko leci, znowu pora na zużycia. We wrześniu mało mi się ich zebrało, na dodatek lekko oszukuję - postanowiłam pozbyć się końcówki odżywki, której od miesięcy nie używam, bo mam lepsze.

Całokształt wyglądał tak:


1. Mydło peelingujące limonka (Joanna) - dość długo się z nim męczyłam, bo ani do rąk mi nie pasowało, ani nie jest dla mnie wystarczającym zdzierakiem do ciała. Nie jest zbyt wydajne ani nie ma dobrego składu. Pełna recenzja tutaj. Ok. 7zł/300ml.
Następca: Peeling z ekstraktem z bzu (Joanna)

2. Krem do rąk rooibos & jeżyna (Essence) - zachęcił mnie zapach jeżynowy i etykietka "edycja limitowana", co niestety okazało się błędem. Póki było ciepło, było ok, ale kiedy zrobiło się bardziej jesiennie, stało się jasne, że da sobie radę tylko latem. Ładny, dość nietrwały zapach, kiepski skład. Generalnie żałuję, że kupiłam wszystkie 3 z tej edycji, bo z moimi dłońmi nie dadzą sobie rady zimą. Ok. 5zł/75ml.
Następca: Krem do rąk Happy Relaxing o zapachu pomarańczy (Oriflame)

3. Próbka peelingu do ciała Chocomania (Body Shop) - świetny zdzierak, bosko pachnie, pozostawia skórę gładką i nawilżoną. Drogie cholerstwo, ale od próbki od czasu do czasu firma nie zbiednieje ;) [czemu dostałam go w słoiczku z MACa nie mam pojęcia...]

4. Próbka BB kremu (Eris) - z tego co wiem, zachodnie BB kremy niewiele z azjatyckimi mają wspólnego, ale muszę przyznać, że jako krem koloryzujący się sprawdził - delikatne nawilżenie, wyrównanie kolorytu, lekkie krycie. Gdyby jeszcze matował skórę, uznałabym go za ideał na lato.

A do śmieci przedwcześnie idzie:
5. Ekspresowa odżywka regeneracyjna Total Repair (Schwarzkopf) - nie żeby była taka beznadziejna, ale znalazłam inne, które u mnie sprawdzają się o niebo lepiej i tej nie tknęłam od kilku miesięcy. Owszem, nawilża, ale totalnej regeneracji nie zauważyłam.

niedziela, 30 września 2012

Ulubieńcy lata

Jesień już oficjalnie się zaczęła, więc pora na podsumowanie lata. Oto moi ulubieńcy:


1. Peeling do twarzy morelowy (Yves Rocher) - jak już wcześniej wspominałam, był częścią mojego Blogboxa. Jeśli chodzi o działanie - bardzo mi przypasował, fajny peeling na codzień. Przyjemnie pachnie. Minusy? Kiepski skład. Pełna recenzja tutaj. Ok. 22zł/50ml.

2. Balsam do ust Summer Fruit (EOS) - od dawna mój ulubieniec i nie wiem, czy kiedykolwiek go zużyję ;) Jest mega wydajny, ma dobry skład i daje radę nawet zimą. Minusy? Dostępność w Polsce. Pełna recenzja tutaj. Ok. 16-24zł/7g.

3. Odżywka wzmacniająco-regenerująca  do włosów zniszczonych i wypadających oraz 4. Mgiełka wzmacniająca do włosów zniszczonych i wypadających (Farmona) - używam ich już od jakiś 4 miesięcy i muszę przyznać, że faktycznie na moje włosy podziałały - mniej ląduje w odpływie po myciu, a za to więcej pojawia się 'baby hairs'. Jestem tylko ciekawa jak długo efekt się utrzyma kiedy mi się skończą. Minusy? Średni skład. Ok. 15zł/100ml (odżywka), ok. 9zł/200ml (mgiełka).

5. Dezodorant Super Deo (Reutter) - u mnie sprawdza się rewelacyjnie, nieco minimalizuje wydzielanie potu, ale przede wszystkim całkowicie zapobiega powstawaniu przykrego zapachu. Mega wydajny. Minusy? Nie zauważyłam. Ok. 18zł/50g. 

6. Korektor Cover All Mix (Make Up Store) - gęsty korektor w 3 odcieniach (beż, żółty, róż), łatwo się miesza i rozprowadza, dobrze kryje. Minusy? Już niedostępny w Polsce i paraben w składzie. Ok. 50zł/18g.

7. Puder transparentny Welcome to Las Vegas (Catrice) - nieźle matuje, dobrze utrwala makijaż, wydajny. Kochałabym go miłością wielką i nieskończoną (i zrobiła duży zapas), gdyby tylko miał lepszy skład. Minusy? Nienajlepszy skład i niedostępność. Pełna recenzja tutaj. Ok. 18zł/8.5g.

8. Bronzer A New League (Essence) - delikatny, herbatnikowy odcień, idealny do nadania delikatnej opalenizny na całej twarzy. Całkowicie matowy. Wydajny. Świetny też jako cienie - idealny wielofunkcyjny produkt na krótkie wyjazdy ;) Minusy? Nienajlepszy skład i niedostępność. 9.99zł/10g.

9. Pędzel do pudru (EcoTools) - od kiedy go kupiłam, nie sięgam po pędzel MK, jest rewelacyjny. Mięciutkie, syntetyczne włosie, aluminiowa skuwka, bambusowa rączka. Mój hit. Minusy? Brak. Ok. 30zł/szt.

10. Grzebień (Body Shop) - tyle było nad nim zachwytów, że jakoś wiosną uległam. I faktycznie mokre włosy rozczesuje rewelacyjnie, a suchych nie elektryzuje. Minusy? Przynależność do L'Oreala. Ok. 20zł/szt.

sobota, 22 września 2012

Zużycia sierpnia

Jak co miesiąc - choć znowu z poślizgiem :/ - przedstawiam swoje zużycia. Oto i one:


1. Peeling morelowy (Yves Rocher) - był częścią mojego Blogboxa i od początku mi przypasował - przynajmniej jeśli chodzi o działanie. Jest dość delikatny, używałam go na codzień. Niestety ma kiepski skład. Pełna recenzja tutaj. Ok. 22zł/50ml.
Następca: Żel myjący + peeling + maseczka 3w1 (Garnier)

2. Kapsułki pielęgnujące z wyciągiem z orchidei (Alterra) - to moje już któreś z kolei opakowanie. Dość łatwo dostępne, z dobrym składem, generalnie polecam. Ok. 7zł/op.
Następca: te same

3. Szampon wzmacniający do włosów zniszczonych i wypadających (Farmona) - używam od 2-3 miesięcy w połączeniu z odżywką i sprayem  tej samej linii i muszę przyznać, że już dawno moje włosy nie były w tak dobrej formie. Skład ma niestety taki sobie, cały czas szukam czegoś bardziej naturalnego. Ok. 10zł/300ml.
Następca: ten sam

4. Chusteczki odświeżające Antibacterial (Cleanic) - przez długi czas i niezliczoną ilość opakowań towarzyszyły mi na uczelni i w pracy, skuteczne (mam nadzieję, że w usuwaniu bakterii tak samo jak brudu) i dość delikatne. Skład bardzo chemiczny. Ok. 4zł/15szt.
Następca: brak jako takiego, wykańczam Żel oczyszczający do rąk (Yves Rocher)

5. Próbka Peelingu do ciała cytryna (Body Shop) - super pachnie i świetnie zdziera. Chętnie bym kiedyś kupiła, gdyby nie przynależność do L'Oreala. A tak, ciągle szukam ideału ;)

piątek, 7 września 2012

Mydło peelingujące o zapachu limonki - Joanna

Dziś chciałabym napisać o peelingożelu o zapachu limonki. Zapowiadał się nieźle, ale kiedy w końcu nabyłam go drogą kupna, okazał się jednym z większych zawodów ostatnich miesięcy. Ale po kolei.

Na dobry początek zdjęcie:


Żelopeeling, jak widać na zdjęciu, ma kolor zielony i, czego nie widać, pachnie limonką, ale taką dość chemiczną. Niestety słabo toto peelinguje, a do tego słabo się pieni, więc jest mało wydajny. Opakowanie jest praktyczne i solidne, jedyny kłopot to wydobycie końcówki, ale to chyba problem wszystkich butelek z pompką. Ja swoje na pewno do czegoś wykorzystam.

SKŁAD:
Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Polyethylene, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Cocamide DEA, Triethanolamine, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Xanthan Gum, Sodium Chloride, Disodium EDTA, Parfum, Limonene, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, CI 19140, CI 42090

PLUSY:

  • Delikatny (jeśli ktoś taki peeling lubi),
  • Nie podrażnia,
  • Wygodne opakowanie.


MINUSY:

  • Skład,
  • Wydajność,
  • Zbyt delikatny (jeśli ktoś woli mocniejszy peeling).


CENA: ok. 7zł/300ml.

OCENA: 2.5/5 (odejmuję 1 za skład).

piątek, 31 sierpnia 2012

Peeling morelowy do twarzy - Yves Rocher

Dziś chciałabym dokładniej przedstawić peeling, który trafił do mnie w BlogBoxie i który byłby moim ulubieńcem, gdyby nie skład :( Ale po kolei.



Peeling ma przyjemny brzoskwiniowy zapach i również brzoskwiniowy kolor (czego niestety nie udało mi się uchwycić na zdjęciu). Ma niezbyt duże drobinki; jego działanie peelingujące oceniłabym jako niezłe, ale jak dla mnie nieco za delikatne. Generalnie niezły peeling na codzień, o ile nie przeszkadza nam...

SKŁAD:
Aqua, Hamamelis Virginiana Water, Stearic Acid, Prunus Armeniaca Seed Powder, Glycerin, Propylene Glycol, Potassium Hydroxide, Xanthan Gum, Disodium Lauryl Sulfosuccinate, Cetearyl Alcohol, Cocamidopropyl Betaine, Hydrogenated Castor Oil, Sodium Cocoyl Isethionate, Zea Mays Starch, Parfum, Methylparaben, Allantoin, Tocopherol, Ethylparaben, Propylparaben, Tetrasodium Edta, CI 14700, CI 19140, CI77891

PLUSY:
  • Przyzwoicie peelinguje,
  • Nadaje się na codzień,
  • Przyjemnie pachnie.


MINUSY:
  • Skład,
  • Cena regularna (ale da się upolować taniej),
  • Jak dla mnie mógłby nieco mocniej zdzierać.


CENA: 22zł/50ml.

OCENA: 3.5/5 (odejmuję 1 za skład).

wtorek, 28 sierpnia 2012

Zużycia lipca

To jest niesamowite jak szybko czas mi ucieka ostatnio. Ledwo zaczął się miesiąc, a już zaraz się kończy. Kto mi powie gdzie mi zniknął sierpień?

No ale dość marudzenia, bez dalszej zwłoki przedstawiam moje bardzo skromne denka:

1. Szampon bananowy (Body Shop) - fantastycznie pachnie, dobrze się pieni, dobrze myje i wygładza włosy. Niestety skład ma taki sobie. 29zł/250ml.

2. Odżywka Natychmiastowa regeneracja Gliss Kur (Schwarzkopf) - to chyba największy spadek ever. Znalazła się wśród moich ulubieńców 2011, a teraz pozbywam się jej z ulgą. Jest wydajna i używa się jej bez spłukiwania, ale zdążyłam już w tym roku znaleźć lepsze. Ok. 10zł/150ml.







3. Próbki Żelu-kremu intensywnie nawilżającego (Yves Rocher) - przyjemnie pachnie, dobrze nawilża, nie podrażnia. Niestety skład ma taki sobie. 39zł/50ml.



wtorek, 24 lipca 2012

Transparentny puder Welcome to Las Vegas - Catrice

Dziś chciałabym napisać kilka słów o pudrze z limitki Welcome to Las Vegas. Kupiłam go przypadkiem, ale okazał się naprawdę niezły.

Sporo już zużyłam (na środku dobiłam już denka), ale początkowo wyglądał tak:



Niestety pani zeszła z pudru już po pierwszym maźnięciu pędzlem po powierzchni ;) Przy okazji dowiedziałam się, że jest bardzo drobny i strasznie dużo się go nabiera na pędzel. Używam go oszczędnie, nie potrzeba wiele, żeby zmatowić skórę. W moim przypadku mat trzyma ok. 5-6h, więc muszę po niego sięgnąć w ciągu dnia - używam wtedy puszka z Rossmanna. Puder łatwo się nakłada zarówno dużym pędzlem jak i z puszkiem. Jest wydajny i, mimo że używam go już bodajże od stycznia, nie skończy mi się za szybko (pewnie dopiero zimą).

SKŁAD:
Talc, Zea Mays (Corn) Starch, Dimethicone, Zinc Stearate, Pentaerythrityl Tetraisostearate, Octyldodecyl Stearoyl Stearate, Caprylyl Glycol, Nylon-12, HDI/Trimethylol Hexyllactone Crosspolymer, Diisostearyl Malate, Disodium EDTA, Silica, Sorbic Acid, Phenoxyethanol, CI 77491, CI 77492, CI 77499 (Iron Oxides), CI 77891 (Titanium Dioxide)

PLUSY:

  • Dobrze utrwala makijaż,
  • Nieźle matuje,
  • Transparentny,
  • Wydajny. 


MINUSY:

  • Nienajlepszy skład,
  • Już niedostępny.


CENA: 18zł/8.5g.

OCENA: 4/5.

wtorek, 17 lipca 2012

Żel pod prysznic The House of Pets - Rossmann

Jakiś czas temu zobaczyłam te słodziaki na przecenie w Rossmannie i nie mogłam się powstrzymać. Co było błędem i nauczką na przyszłość, żeby kupując kosmetyki nie sugerować się słodkim opakowaniem - kiedy ochłonęłam doczytałam się, że są made in China i mają kiepski skład.

Tak wyglądają:

Jak widać na zdjęciu, każdy piesek zawiera żel w innym zapachu, a pachną całkiem przyjemnie. Tylko co z tego, skoro są tak gęste, że zanim udało mi się wytrząsnąć z buteleczki wystarczającą ilość żelu, miałam już gęsią skórkę i klęłam jak szewc? Bardzo wąska szyjka buteleczki też nie ułatwiła zadania. Żel pieni się całkiem nieźle i łatwo spłukuje, ale po tym pierwszym razie więcej nie użyłam go w tej funkcji.

Podejście 2: postanowiłam użyć żelu jako płynu do kąpieli. Ustawiłam pieska w wannie bezpośrednio pod strumieniem wody i w ten sposób udało mi się go wydobyć, jednocześnie spieniając. Dał trochę piany, która po kilku minutach wyparowała, łącznie z zapachem. Generalnie - do bani.

SKŁAD:
Strawberry: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Cocamide DEA, Sodium Chloride, PEG-150 Distearate, Parfum, Disodium EDTA, Citric Acid, Benzophenone-4, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Magnesium Chloride, Magnesium Nitrate, CI 17200, CI 16035
Grape: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl BetaineCocamide DEA, Sodium Chloride, PEG-150 Distearate, ParfumDisodium EDTA, Citric Acid, Benzophenone-4Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Magnesium ChlorideMagnesium NitrateBenzyl SalicylateCI 17200, CI 42090
Blueberry:  Aqua, Sodium Laureth SulfateCocamidopropyl BetaineCocamide DEA, Sodium Chloride, PEG-150 DistearateParfumDisodium EDTACitric AcidBenzophenone-4MethylchloroisothiazolinoneMethylisothiazolinoneMagnesium ChlorideMagnesium NitrateLinalool, Amyl CinnamalCI 42090, CI 19140
Green Apple:  Aqua, Sodium Laureth SulfateCocamidopropyl BetaineCocamide DEA, Sodium Chloride, PEG-150 DistearateParfumDisodium EDTACitric AcidBenzophenone-4MethylchloroisothiazolinoneMethylisothiazolinoneMagnesium ChlorideMagnesium NitrateCI 19140CI 42090

PLUSY:

  • Przeurocze buteleczki.


MINUSY:

  • Made in China,
  • Skład,
  • Konsystencja i kłopotliwe wydobycie z buteleczki,
  • Nic nie robi.


CENA: ok. 10zł/4x30ml.

OCENA: 0.5/5. Tylko za opakowanie.

czwartek, 5 lipca 2012

Zużycia czerwca

Jako że czerwiec już się skończył, pora na czerwcowe zużycia :) A ponieważ ostatnio aparat odmawia mi posłuszeństwa, tym razem tylko jedno zdjęcie (więcej dodam jak tylko aparat zacznie współpracować).

Oto moje zużycia:

1. Żel pod prysznic The House of Pets (Rossmann) - uff, ostatni ;) Wspominałam już o nich we wcześniejszych zużyciach. Piekielnie gęste, ładnie pachną, ale made in China. Pełna recenzja wkrótce. Ok. 10zł/4x30ml.

2. Próbka kakaowego peelingu do ciała (Body Shop) - naprawdę fajny, przyjemnienie pachnący peeling. Mam nadzieję, że znajdę równie dobry nie testowany na zwierzakach. Ok. 60zł/200ml, ok. 20zł/50ml.

3. Miniwersja kremu Aquasource (Biotherm) - teoretycznie to ten sam produkt, o którym pisałam tutaj (słoiczek wygląda tak samo i jest opisany tak samo), ale ma zupełnie inną konsystencję. Jest nieprzezroczysty, niebiesko-zielonkawy, dość gęsty, kremowy. Właściwości nawilżające ma trochę lepsze niż wcześniej używany przeze mnie żel, stosowałam go na noc i w tym dobrze się sprawdził. Ok. 160zł/50ml.

4. Punktowa emulsja przeciwtrądzikowa (Mary Kay) - skuteczna i nie podrażniająca. Pewnie jeszcze wielokrotnie bym do niej wracała, gdyby nie to, że MK przeszła na ciemną stronę Mocy i zaczęła testować na zwierzakach. Pełna recenzja tutaj. 50zł/29g.

5. Bibułki matujące (Perfecta) - bibułki jak to bibułki, tyle, że w ciekawej i wygodnej formie. Ok. 14zł/5m.

6. Szampon wzmacniający do włosów zniszczonych i wypadających (Farmona) - ostatnio mój ulubiony szampon. W połączeniu z odżywką i mgiełką z tej samej serii zdziałał cuda - moje włosy są miękkie i lśniące, do tego mam mnóstwo "baby hairs", których wcześniej aż tyle nie było. Jedynym minusem jest taki sobie skład. 8zł/300ml.

7. Olejek na gorąco z pszenicą i kokosem do włosów suchych i zniszczonych (Oriflame) - wspominałam o nim w poprzednich zużyciach. Ładnie pachnie. Nieduży, ale dość wydajny - teoretycznie tubka ma być na jedno mycie włosów, mi spokojnie wystarcza na dwa. Ok. 6zł/15ml.

Używałyście któregoś z tych produktów? A może jesteście w stanie polecić mi lepszy odpowiednik emulsji przeciwtrądzikowej MK lub innego z tych produktów? Podzielcie się :)

niedziela, 24 czerwca 2012

Ulubieńcy wiosny

Jako że zaczęło się już lato, przyszła pora na moich wiosennych ulubieńców :) Oto i oni:



1. Peeling morelowy do twarzy (Yves Rocher) - nabytek z blogboxa, mój zdecydowany faworyt pudełka :) Przyjemny zapach i konsystencja, niewielkie drobinki, ale peelingują całkiem dobrze. Jak dla mnie idealny do codziennego użytku. Minusy? Cena regularna (ale dość łatwo trafić na promocję;). I w sumie mógłby nieco mocniej zdzierać. Pełna recenzja wkrótce. 22zł/50ml.

2. Kapsułki pielęgnujące Orchidea (Alterra) - mój hit! Super zapach, 100% naturalny skład, dobre nawilżenie, całkiem niezła wchłanialność. Używam jako wsparcia dla codziennej pielęgnacji. Minusy? Ostatnio trudno je znaleźć. 7zł/op.

3. Balsam do ust Summer Fruit (EOS) - mój ukochany, mega wydajny balsam do ust. Minusy? Dostępność. Pełna recenzja tutaj. 16-24zł/7g.

4. Masełko do ust Wild Cherry (Body Shop) - cudownie pachnące, gęste masełko. Minusy? Przynależność TBS do L'Oreala, pewnie więcej już nie kupię. Pełna recenzja tutaj. 20zł/10ml.


5. Olejek na gorąco z pszenicą i kokosem do włosów suchych i zniszczonych (Oriflame) - używam go jako wsparcia dla linii Radical Farmony, co 2-3 mycie. Pachnie bardzo przyjemnie, jest dość wydajny. Minusy? Wielkość opakowania. 6zł/15ml.

6. Mgiełka wzmacniająca do włosów zniszczonych i wypadających (Farmona) - pięknie ziołowo pachnie, jest wydajna i wygodna w użyciu. Przy wsparciu szamponu i odżywki naprawdę poprawiła stan moich włosów. Minusy? Jakieś PEGi w składzie. 8zł/200ml.





7. Super Deo (Reutter) - dezodorant w kamieniu. Brzmi idiotycznie, sama nie wierzyłam, że to może działać. A jednak. Wyrzuciłam Garniera, bo ten jest dużo lepszy ;) Bardzo wydajny. Minusy? Trochę czasochłonne użycie - trzeba zwilżyć, na koniec wytrzeć. Ok. 17-20zł/50g.







8. Transparentny puder z limitki Welcome to Las Vegas (Catrice) z puszkiem z Rossmanna - początkowo używałam go z flat topem z Mary Kay, ale lepiej sprawdza się z puszkiem, faktycznie daje efekt HD. Nieźle matuje, wprawdzie wymaga poprawki w ciągu dnia, ale dobrze utrwala makijaż. Rewelacja. Minusy? Już niedostępny. 18zł/8,5g.

9. Róż z limitki Marble Mania (Essence) - uroczy różowo-brzoskwiniowy róż z tycimi różowymi drobinkami, których na twarzy na szczęście praktycznie nie widać, zresztą pod wierzchnią warstwą jest ich zdecydowanie mniej. Delikatny kolor, łatwy do stopniowania, ciężko zrobić sobie nim krzywdę. Minusy? Już praktycznie niedostępny. 14zł/7g.


10. Pędzelek do cieni (Eco Tools) - od kiedy go kupiłam praktycznie nie sięgam po inne, jest naprawdę rewelacyjny. Syntetyczne włosie, aluminiowa skuwka (z recyklingu), bambusowa rączka. Mięciutki i wielofunkcyjny. Mój hit. Minusy? Brak. Ok. 16zł/szt.

11. Brzoskwiniowy preparat do makijażu oczu (Alterra) - absolutnie nie sprawdził się u mnie do demakijażu. Używam go do mycia pędzli i w tym celu jest całkiem dobry. Dość wydajny. Minusy? Wielkość i nieużyteczność do demakijażu. Ok. 3-4zł/30ml.










Używacie któregoś z tych produktów? A może znacie lepsze odpowiedniki moich ulubieńców? Podzielcie się! :)

niedziela, 17 czerwca 2012

Zużycia maja

Mam nadzieję, że mi wybaczycie opóźnienie w prezentacji zużyć maja, ostatnio na wszystko brakuje mi czasu. Taka praca, ech...

No ale do rzeczy - tak prezentują się moje skromne majowe zużycia:

Trochę mało, ale w czerwcu na pewno będzie więcej :)

1. Kokosowy żel pod prysznic/płyn do kąpieli (Yves Rocher) - używałam go jako płynu do kąpieli i w tej funkcji sprawdził się nieźle. Przyjemnie pachnie, jest dość wydajny, nieźle się pieni. Ok. 7zł/50ml.

2. Czekoladowy krem do rąk Sweet Fantasy (Joanna) - muszę przyznać, że to aktualnie mój ulubiony krem do rąk. Na pewno kiedyś do niego wrócę :) Pełna recenzja tutaj. Ok. 6zł/75ml.

3. Peeling i kremowe serum do stóp (Marion SPA) - największy zawód miesiąca. O ile działanie było niezłe - peeling dość ostry, serum dobrze nawilżyło moje stopy - o tyle zapach wszystko zepsuł. Wybrałam właśnie tę wersję zapachową, bo lubię pomarańczę w połączeniu z cynamonem, ale w tym przypadku to była porażka. Nevermore. Ok. 3zł/szt.


4. Kapsułki pielęgnujące Orchidea (Alterra) - rewelacja. Czysto naturalny skład, mocne nawilżenie, rozsądna cena. Ostatnio niestety problem z dostępnością (dopiero po ok. miesiącu poszukiwań udało mi się dopaść drugie opakowanie), mam nadzieję, że to się poprawi w najbliższym czasie. Ok. 7zł/op.

5. Próbka kremu pod oczy Vitamin E (Body Shop) - całkiem przyjemny, lekki krem, dość wydajny, ale się nie skuszę. Zakupy w TBS ograniczam do minimum.

6. Próbka peelingu do twarzy Seaweed (Body Shop) - tu oparcie się pokusie będzie trudniejsze, peeling bardzo przypadł mi do gustu. Mógłby być nieco ostrzejszy, ale poza tym same plusy - delikatnie pachnie, dobrze oczyszcza, nie wysusza ani nie podrażnia, jest dość wydajny.


7. Olejek na gorąco z pszenicą i kokosem do włosów suchych i zniszczonych (Oriflame) - lepsza wersja olejku z Avonu, który swego czasu miałam okazję wypróbować ;) Działanie mają zbliżone, ale ten o wiele ładniej pachnie. Niestety jest sporo mniejszy, ale jest dość wydajny - teoretycznie tubka ma być na jedno mycie włosów, mi spokojnie wystarcza na dwa. Ok. 6zł/15ml.

8. Intensywnie regenerująca maseczka do włosów ciemnych (Biovax) - nie miałam do niej cierpliwości, zmyłam po 5 minutach, ale i tak zauważyłam efekt. Mimo wszystko więcej nie kupię, nie chce mi się siedzieć aż 20 minut z odżywką na włosach ;) Ok. 3zł/szt.

czwartek, 7 czerwca 2012

Mój pierwszy haul - Essence A New League

Jak tylko dowiedziałam się o wejściu do pobliskiego Rossmanna limitki A New League, od razu do niego popędziłam w nadziei na zastanie jej jeszcze w jakim takim składzie. I się udało, zakupiłam wszystko co chciałam, a nawet więcej ;)

A oto moje zakupy:

Zakupem nieplanowanym był zestaw gumek do włosów - ale za 60 sztuk i solidne opakowanie strunowe cena była niezła, więc wzięłam ;) Gumki są w trzech kolorach (brązowy, niebieski, czerwony), silikonowe, dość rozciągliwe i - co najważniejsze - nie wyrywają włosów przy zdejmowaniu. Cena: 5,99zł.

Udało mi się upolować bronzer, na żywo jest naprawdę uroczy. Ciepły, ale nie za ciemny, za pierwszym razem nie zrobiłam sobie krzywdy mimo dość jasnej skóry, więc myślę, że szybko się polubimy. Próbowałam już użyć go jako cieni na białym cieniu w kremie i efekt mi się bardzo podobał - delikatny, dzienny, satynowy dzięki przytłumieniu dość mocnego połysku cieni w kremie matem bronzera. Na poniższym swatchu nie udało mi się złapać koloru zmieszanych "łatek" (jest po lewej stronie, słowo;) - ale poszczególne kolory wyszły dość wiernie. Cena: 7,99zł.

I oczywiście cienie :) Wzięłam wszystkie, szczególnie, że cena okazała się niższa niż SADów w Naturach. I to była świetna decyzja, bo już je uwielbiam! Gdyby tylko było jeszcze kilka kolorów, z czystym sumieniem pozbyłabym się SADów, bo te są o wiele lepsze. Już podczas robienia pierwszych swatchy wiedziałam, że są niezłe - po wyschnięciu za cholerę nie chciały mi się zetrzeć z palców, woda nic nie dała, mydło też. Udało mi się je zmyć dopiero płynem do demakijażu. Trwałość jest super - SADy wytrzymują u mnie ok. 6h, cienie z limitki bez żadnej bazy trzymają się powyżej 10h i myślę, że żadne upały nie będą dla nich problemem. Cena: 9,99zł.

Kolor 01 My caddy in the wind to beż z nutką brzoskwini, piękny kolor na codzień :)

Kolor 02 Happy preppy to biel ze srebrnymi drobinkami, jak dla mnie za jasna do rozświetlania, ale jako baza będzie idealna. I powinna się nadać do eksperymentów z tęczowymi kreskami :)

Kolor 03 Oh de prep to mój ulubieniec - piękny rudy brąz, na pewno będę często go używać :)


Na koniec swatche - dwa pierwsze zdjęcia w świetle naturalnym, ostatnie w sztucznym.

Kupiłyście/kupicie coś z A New League? Jak podoba się Wam kolekcja?

piątek, 18 maja 2012

Maska oczyszczająca - Dermaheal

Maska oczyszczająca to jeden z kosmetyków, które znalazły się w moim Blogboxie. Początkowo nie miałam zamiaru pisać o niej oddzielnej notki, bo jak można oceniać kosmetyk po jednym użyciu, ale użycie tej maski było tak interesującym przeżyciem, że nie mogę się powstrzymać ;)


Maska jest opakowana w dużą saszetkę i dodatkowo w kartonową "kopertę", którą widać na zdjęciu powyżej. Jak widać na opakowaniu, ma formę faktycznej maski nasączonej substancjami oczyszczającymi i antybakteryjnymi. Muszę przyznać, że użycie jej było dziwnym doświadczeniem - maska była zimna, obślizgła i lekko ociekała, dość nieprzyjemne wrażenie na twarzy.

Nakłada się ją na 25-30 minut na oczyszczoną twarz, bezpośrednio po wyjęciu z opakowania. Jeśli chodzi o działanie - ma wygładzać skórę, zwężać pory i wyrównywać koloryt, ale szczerze powiedziawszy nic z tego nie zauważyłam.

SKŁAD:
Aqua, Glycerin, Butylene Glycol, Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Beta-Glucan, Citrus Medica Limonum (Lemon) Fruit Extract, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Portulaca Oleracea Extract, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Water, Xanthan Gum, Phenoxyethanol, Polysorbate 80, Glycine Soja (Soybean) Oil, Hydrogenated Lecithin, Panthenol, Niacinamide, Disodium EDTA, Lactoferrin, Fragnance (Parfum), Copper Tripeptide-1, Acetyl Decapeptide-3, Oligopeptide-24, Oligopeptide-34

PLUSY:

  • Całkiem niezły skład,
  • Dość wygodna forma (łatwy transport, żadnej zabawy ze zmywaniem).


MINUSY:

  • Cena,
  • Brak zapowiadanych przez producenta efektów po 1 użyciu.


CENA: ok. 20zł/szt.

OCENA: tym razem brak, po 1 użyciu nie czuję się uprawniona do oceniania :P

niedziela, 13 maja 2012

Krem pod oczy All About Eyes Rich - Clinique

Miniwersję kremu All About Eyes Rich dostałam przy okazji jakiejś akcji czy promocji bodajże w Douglasie ponad pół roku temu. Używane przeze mnie wcześniej produkty Clinique przypadły mi do gustu, więc za ten krem zabrałam się bardzo chętnie.

Kremik wygląda (a raczej wyglądał) tak:


Słoiczek jest plastikowy, solidny i szczelnie się dokręca. Miniwersja zawiera 7,5ml produktu czyli połowę pełnej wersji. Sam krem jest bardzo gęsty i mega wydajny - wystarczyła tylko odrobina. Wystarczył na aż 5,5 miesiąca! Jeśli chodzi o działanie - wg. producenta redukuje cienie pod oczami i opuchnięcia. Opuchnięć nie posiadam, ale mogę potwierdzić, że nawet nieco rozjaśnia cienie. Nawilża bardzo dobrze, dobrze sprawuje się pod makijaż, nie roluje korektora. Ma fajną konsystencję i nie podrażnia.


SKŁAD (wg. Wizażu):

Water, butyrospermum parkii (shea butter), cetearyl alcohol, hydrogenated polyisobutene, phenyl trimethicone, dipropylene glycol, polyglyceryl-3 beeswax, polybutene, sucrose, cetyl esters, polymethyl methacrylate, isostearyl neopentanoate, glycerin, glyceryl stearate, cetearyl glucoside, butylene glycol, tocopheryl acetate, euphrasia officinalis (euphrasia) extract, triticum vulgare (wheat) germ extract, hordeum vulgare (barley) extract, sigesbeckia orientalis (st. paul's wort) extract, peg-100 stearate, coleus barbatus extract, betula alba (birch) extract, polysilicone-11, methyl glucose sesquistearate, camellia sinensis (green tea) leaf extract, salvia officinalis (sage) leaf, glyceryl polymethacrylate, yeast extract, lutea (gentian) root extract, stearic acid, milk protein, whey protein, lysine, acetyl glucosamine, palmitoyl oligopeptide, guanidine carbonate, squalane, glycosaminoglycans, magnesium ascorbyl phosphate, cholesterol, caffeine, peg-8, phytosphingosine, arginine, acrylates/c10-30 alkyl acrylate crosspolymer, aminomethyl propanol, glycine, dimethicone, ascorbic acid, isomerized linoleic acid, linoleic acid, sodium hyaluronate, 1,2 hexanediol, maltodextrin, decarboxy carnosine hcl, potassium sulfate, caprylyl glycol, disodium edta, sodium dehydroacetate, phenoxyethanol, yellow 5 (ci 19140), iron oxides (ci 77491, ci 77492, ci 77499), mica, titanium dioxide (ci 77891)


PLUSY:

  • Faktycznie nieco rozjaśnił cienie,
  • Dobrze nawilża,
  • Nadaje się pod makijaż, nie roluje korektora,
  • Nie podrażnia,
  • Mega wydajny.


MINUSY:

  • Cena pełnowymiarowego kosmetyku,
  • PEGi i barwniki w składzie,
  • Clinique należy do Estee Lauder, która to firma od niedawna testuje na zwierzętach (lista PETA).


CENA: ok. 160zł/15ml.

OCENA: 3,5/5. Niezły, ale na pewno nie kupię.


Poszukiwania idealnego kremu pod oczy trwają. Może znacie jakiś dobry? :)