wtorek, 20 listopada 2012

Zużycia października

Jako że październik skończył się już jakiś czas temu, przyszła pora na kolejny odcinek tasiemca pt. "Denka" ;)

W tym miesiącu udało mi się zużyć:


1. Szampon wzmacniający do włosów zniszczonych i wypadających (Farmona) - to moja bodajże 3 butelka. Jest niczego sobie, przyjemnie ziołowo pachnie, ale skład ma "taki se" (żeby wymienić tylko SLES, 2 PEGi i substancje zapachowe). O dziwo, mimo SLES w składzie pieni się średnio przy pierwszym myciu.
Następca: Szampon bananowy (Body Shop) - na wykończeniu.

2. Żel-krem oczyszczający Czysta Skóra (Garnier) - miałam go piekielnie długo i zaczynałam już myśleć, że nigdy go nie wykończę. Jest delikatny, nie podrażnia. Obiecywanego odblokowywania porów nie zauważyłam, ale i tak go nie oczekiwałam. Dobrze współpracuje z gąbką konjac. Skład taki sobie - m.in. SLES, 3 PEGi i substancje zapachowe.
Następca: Kojący żel oczyszczający z organicznymi ekstraktami z jagody i lawendy.

3. Próbka Żelu oczyszczającego Effaclar do skóry tłustej i wrażliwej (La Roche-Posay) - przezroczysty żel, lekko wysuszający skórę, ale krzywdy nie zrobił stosowany tylko rano. Wystarczył na 3 użycia i zostało go na spokojnie kolejne 1-2 użycia. Dość krótki skład, ale zawiera m.in. SLES, 2 PEGi i substancje zapachowe.

4. Próbka Kremu nawilżającego na dzień do skóry mieszanej (Nivea) - wystarczyła równo na 3 dni, ale krem niestety nie polubił się z "zastępczym podkładem wyjazdowym" czyli kremem BB od dr Eris. Strasznie długi skład z substancjami zapachowymi.

5. Próbka Kremu-żelu do skóry normalnej i mieszanej Aquasource (Biotherm) - w roli kremu na noc wystarczyła na 2 dni. Strasznie długi skład z PEGami, choć substancji zapachowych nie zauważyłam na liście.


1. Baza pod cienie do powiek (Sephora) - wykręcana baza w pędzelku, nie była zła. Jednak z powodu strasznie małej pojemności i dość wysokiej ceny raczej więcej jej nie kupię.
Następca: Stay Don't Stray (Benefit) - na wykończeniu, cienie w kremie A New League (Essence).

2. Korektor Light Touch (Sephora) - wykręcany korektor w pędzelku, który miał być ideałem pod oczy. Nie był nim (przynajmniej dla mnie), słabo kryje i w zasadzie nic nie robi. Nie zużyłam go zupełnie do końca, zaczął się rozwarstwiać i dziwnie pachnieć, więc końcówkę wyrzucam. Nigdy więcej.
Następca: Korektor w tubce (Mary Kay).

3. Próbka Podkładu Pro Longwear (MAC) - mistrzostwo świata - świetny, trwały, ma niezłe krycie i jest mega wydajny - 1/3 słoiczka starczyło mi na 20 zastosowań! (troszkę oszukane, bo odcień miałam idealnie dobrany do szyi, więc nie musiałam go używać poza samą twarzą - ale i tak to dużo jak na próbkę). Półmatowe wykończenie, utrzymywał sebum w ryzach przez praktycznie cały dzień (z 6-8h spokojnie, a i potem twarz świeciła nieznacznie tylko w strefie T). Jak wykończę aktualnie posiadane podkłady, na pewno w ten zainwestuję, bo się opłaca.

4. Próbka Podkładu Perfecting Cover (Sephora) - porażka roku - dziwna konsystencja i dziwny zapach spowodowały, że po pierwszym użyciu dałam sobie spokój. Średnie krycie, krótkotrwały i kiepski mat (ze 2-3h) - twarz świeciła intensywnie, cała.


Używałyście któregoś z tych produktów? Znacie lepsze? Podzielcie się! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz