wtorek, 26 lutego 2013

Balsam do ciała w kostce - Lawendowa Farma

Jakoś latem na blogu Lawendowej Farmy pojawił się konkurs na nazwę dla odstraszającego komary balsamu twardego. W konkursie nagrodzone zostały dwie propozycje: "Nakomarek" i "Wykomarzaj!" - druga autorstwa niżej podpisanej, w związku z czym taki balsam otrzymałam na własność :)

Podoba mi się w nim wszystko, od zabawnego komara na opakowaniu, przez właściwości nawilżające, po boski zapach. Ale po kolei. Balsam wyglądał tak:



Balsam miał postać okrągłej kostki (oksymoron, ale co zrobić jak to prawda :P) ze wzorem z cynamonu na wierzchu. Rozgrzany ciepłem dłoni łatwo i przyjemnie rozprowadzał się na skórze. Gęsty, treściwy, supernawilżający, o pięknym ziołowym zapachu.

Czy działał odstraszająco na komary? Szczerze mówiąc... nie mam pojęcia. Przez całe lato i jesień nie spotkałam ani jednego. Ale bez względu na odstraszanie czy jego brak, chętnie sięgnęłabym po kolejną kostkę nawet dla samego zapachu. I na bank sięgnę po jego innych kolegów (najbardziej interesują mnie herbaciany i grapefruitowy).


SKŁAD:
olej kokosowy, masło shea, wosk pszczeli, suszone ziele tymianku, rozmarynu, mięty, kocimiętki, goździki, cynamon, olejki eteryczne: lawendowy, rozmarynowy, miętowy, cytrynowy, goździkowy, cynamonowy

PLUSY:
  • Dobrze nawilża,
  • 100% naturalny,
  • Wygodny, łatwo się rozprowadza,
  • Bosko pachnie.

MINUSY:
  • Ciężko zmyć go z dłoni po użyciu (choć mi to nie przeszkadzało),
  • Aktualnie niedostępny.

CENA: ok. 11zł/50g.

OCENA: 5/5.

sobota, 23 lutego 2013

Musujące pastylki do kąpieli - Estetica

Będąc jakiś czas temu w Naturze, natrafiłam przy kasie na pastylki do kąpieli w promocji. Wyglądały uroczo i nie kosztowały wiele, więc bez namysłu złapałam dwa "cukierki". Niestety to był błąd.

Ale po kolei. Pastylki wyglądały tak:


Jestem nimi mocno zawiedziona. Przy pierwszej kąpieli wrzuciłam jedną pastylkę śmietanowo-waniliową do wanny. Oprócz lekkiego musowania nie zrobiła NIC, dlatego wrzuciłam drugą, która zupełnie nie pomogła. Zero piany, zapachu i jakichkolwiek właściwości pielęgnacyjnych. Jakbym kąpała się w czystej wodzie. Do drugiego opakowania podeszłam z nadzieją, że może poprzednie było jakieś trefne. Jednak efekt był dokładnie taki sam czyli żaden.

SKŁAD:
Śmietana-wanilia: Sodium Bicarbonate, Sodium Sulfate, Citric Acid, Fragnance, FD&C Red/Yellow/Blue/Red
Melon-limonka: Sodium BicarbonateSodium Sulfate, Citric Acid, FragnanceFD&C Red/Yellow/Blue/Red

PLUSY:
  • Dostępność,
  • Produkt nietestowany na zwierzętach.

MINUSY:
  • Brak działania,
  • Cena i jej stosunek do jakości,
  • Skład.

CENA: ok. 6zł/op.

OCENA: 0/5. Bubel.

środa, 13 lutego 2013

Hity i kity roku 2012 cz.7 - kity

W końcu przyszła kolej na ostatni post podsumowujący miniony rok, czyli produkty, które w jakiś sposób mnie zawiodły, bądź po prostu okazały się bublami. Zamierzałam pokazać kity jutro, ale w końcu uznałam, że Walentynki to przecież dzień na rozpowszechnianie miłości, a nie niechęci, więc kity opisuję dziś.

1. Krem na noc Complete Balance (Avon) - nie zaszkodził, ale poza tym nic nie zrobił. Całe szczęście, że zużyłam go przed mrozami, bo wtedy mogłoby być kiepsko.

2. Tonik Pure System (Yves Rocher) - dziwna jak na tonik, żelowa konsystencja, brak obiecywanego oczyszczenia, a zamiast niego wysyp wyprysków.

3. Poziomkowy balsam do ust (Flos-Lek) - pięknie pachnąca wazelina w pomadce, która nic nie robi. Pełna recenzja tutaj. Na zdjęciu brak, bo zdążyłam już wyrzucić.

4. Mydło peelingujące o zapachu limonki (Joanna) - kiepski skład, wydajność bardzo kiepska, mocno chemiczny zapach, zbyt słaby. Pełna recenzja tutaj. Na zdjęciu butelka w nowej roli - z mydłem w płynie z "ogryzków" ze zwykłego mydła w kostce.

5. Szampon podkreślający kolor do włosów brązowych (Yves Rocher) - średnio oczyszcza, w moim przypadku spowodował konieczność częstszego mycia włosów. Kiepskawy skład. Recenzja wkrótce.

6. Temperówka For Your Beauty (Rossmann) - bubel, masakruje kredki, kiepska jakość. Wyrzuciłam już dość dawno temu.


Trafiłyście w zeszłym roku na jakieś buble, których lepiej unikać? Podzielcie się! :)

sobota, 9 lutego 2013

Hity i kity roku 2012 cz.6 - zapachy i narzędzia

Po małym przerywniku w postaci zużyć stycznia, dziś przedstawiam przedostatnią część hitów i kitów czyli ulubione zapachy i urodowe narzędzia.

Ulubione zapachy przedstawiają się skromnie:

1. Woda toaletowa Like a Walk in the Summer Rain (Essence) - przyjemny, lekki zapach kojarzący mi się bardziej z wiosną niż latem. Minusy? Mała pojemność (10ml) i niedostępność. Pełna recenzja tutaj. Ok. 18zł/10ml, ok. 30zł/50ml.

2. Woda toaletowa Cherries (Oriflame) - będąc niepoprawną miłośniczką wszystkiego co wiśniowe, musiałam zakupić tę wodę. Zapach nie jest do końca wiśniowy, ale i tak bardzo przyjemny. Bardzo poręczne opakowanie. Minusy? Cena, niedostępność większego opakowania i prawdopodobne testowanie na zwierzętach. Ok. 20zł/3.5ml.

3. Zapach elektryczny Spiced Cider (Bath & Body Works) - czy w mroźny wieczór jest coś lepszego niż piękny jesienno-zimowo-świąteczny zapach witający człowieka od drzwi? Chyba tylko kubek czekolady albo aromatycznej herbaty ;) Mega wydajny, sporo zapachów do wyboru, nietestowany. Minusy? Słaba dostępność w Polsce. Ok. 19zł/24ml.


Ulubione narzędzia przedstawiają się następująco:

1-3. Pędzle do pudru, do różu, do cieni (Eco Tools) - od pamiętnej promocji w Rossmannie moje ulubione pędzle, prawie nie używam już innych. Miękkie taklonowe włosie dobrze rozprowadza produkt i rozciera granice. Pędzelek do cieni jest świetny zarówno do ich nakładania, jak i blendowania. Minusy? Nie zauważyłam. Ok. 30zł/szt (do pudru), ok. 30zł/szt (do różu), ok. 17zł/szt (do cieni).

4. Pędzelek do eyelinera (Essence) - mój jak do tej pory jedyny pędzelek do eyelinera i jakoś nawet nie mam ochoty szukać innych. Jest dobry, wygodny i tani. Minusy? Nie zauważyłam. 6,99zł/szt.

5. Zalotka (Elite) - całkiem dobrze sobie radzi i jest o wiele wygodniejsza do trzymania niż większość innych dostępnych na rynku. Minusy? Nie zauważyłam. Ok. 14zł/szt.

środa, 6 lutego 2013

Zużycia stycznia

W ramach małej przerwy od ulubieńców roku (zostały jeszcze 2 części) i, co tu ukrywać, w celu szybszego pozbycia się opakowań, dziś przedstawiam zużycia miesiąca. Trochę się ich uzbierało, w tym sporo próbek.

Oto pełne produkty:

1. Kapsułki pielęgnujące z wyciągiem z orchidei (Alterra) - to już moje kolejne opakowanie popularnych rybek, które bardzo lubię. Mają dobry skład (tylko po co sztuczne substancje zapachowe w tak dobrym składzie to ja nie wiem :/)
Następca: kolejne rybki. I próbuję zlokalizować gdzieś kapsułki Dermogal A+E, które mają 100% naturalny skład.

2. Punktowa emulsja przeciwtrądzikowa (Mary Kay) - wydajna emulsja w naprawdę dużym opakowaniu (29g). Ta tubka mniej zachwyciła mnie skutecznością niż zrecenzowana tutaj, skóra mi się przyzwyczaiła czy co? W każdym razie, rozstaję się z nią z zadowoleniem, że mogę iść dalej, podszytym obawą czy nie zachomikowałam gdzieś przypadkiem jeszcze jednej zapasowej...
Następca: olejek Tea Tree (Body Shop) - otrzymany podczas wyjazdu do rodziny. Już widzę, że jest dużo skuteczniejszy niż emulsja MK, tylko trzeba z nim uważać, żeby nie przedobrzyć.

3. Mydełko Migdałowy dotyk (Lawendowa Farma) - wydajne, dobrze się pieniące, w 100% naturalne mydło. Różnicę odczułam od pierwszego dnia. Rewelacja, na pewno niedługo zakupię więcej.
Następca: mydełko Różowy grapefruit.

4. Peeling myjący z pomarańczą (Joanna) - fajny zdzierak, super pachnie. Szkoda tylko, że jest taki mały i ma średni skład.
Następca: ten sam - potrzebowałam czegoś niedużego na wyjazd ;)

5. Musujące pastylki do kąpieli o zapachu śmietankowym z nutą wanilii (Estetica) - spontaniczny zakup w Naturze. Nie zrobiły absolutnie nic, ani zapachu, ani piany, nic. Po drugim opakowaniu napiszę więcej, może trafił mi się jakiś trefny egzemplarz (a przynajmniej taką mam nadzieję).
Następca: Musujące pastylki do kąpieli o zapachu melona z limonką (Estetica)

6. Nivea Creme - miał poratować moje zmasakrowane dłonie, nie zrobił w zasadzie nic. Niestety zapomniałam sprawdzić skład przed zakupem; nie miałam pojęcia, że klasyczna Nivea ma taki słaby skład. Na dodatek jest testowana na zwierzętach :/
Następca: Krem do rąk o zapachu pomarańczy (Oriflame) - męczę go od dłuższego czasu, wspomagając raz na kilka dni arniką, ale i tak nie daje rady. Może latem by wystarczył, teraz mnie kusi, żeby go wyrzucić.

7. Szampon podkreślający kolor do włosów brązowych (Yves Rocher) - wyrzuciłabym go, gdyby nie moja niechęć do marnotrawstwa, i z perspektywy czasu widzę, że trzeba było tak zrobić. Streszczając: ma kiepski skład i skrócił mi okres "międzymyciowy" o 1 dzień (przez co muszę myć włosy 3 razy w tygodniu zamiast 2). Ciekawe ile zajmie mi doprowadzenie ich do stanu sprzed...
Następca: Szampon odżywczy z wyciągiem z owsa (Yves Rocher) - już widzę, że jest lepszy, ale i tak więcej nie tknę szamponów YR, i niczego innego w zasadzie też, skoro produkty YR prawdopodobnie są testowane na zwierzętach.

8. Zapach elektryczny Spiced Cider (Bath & Body Works) - boski, jesienno-zimowo-świąteczny zapach, który towarzyszył mi z przerwami od... października? listopada? W zasadzie od otwarcia sklepu BBW w Galerii Mokotów. Praktyczny, nietestowany, z całkiem niezłym wyborem zapachów, choć chciałabym, żeby było ich jeszcze więcej.
Następca: Lilac Blossom (Bath & Body Works) - jak tylko ogarnę jak go podłączyć mając wszystkie kontakty zastawione meblami :P


Zużyłam też sporo próbek:
Żebym jeszcze saszetki zużywała w takim tempie... ;)

1 i 2. Masko-peelingi do twarzy Blue Corn i Miód+pszenica (Body Shop) - pierwsza zdecydowanie do bardziej tłustej skóry, druga delikatniejsza, nawilżająca.

3. Krem na dzień Seaweed (Body Shop) - lekki, matujący krem do skóry mieszanej, dobry pod podkład.

4. Krem na noc Vitamin E (Body Shop) - dość gęsty, treściwy krem.

5. Krem Ultra Nourishing (Korres) - gęsty krem o dość przyjaznym składzie, ciężki do rozprowadzenia, niezbyt współpracuje z podkładem.

6. Krem Total Moisture (Benefit) - gęsty, rozświetlający krem, dobrze współpracujący z podkładem.

7. Krem BB (Smashbox) - nie wiem na ile ma się do azjatyckich kremów BB, ale mnie zachwycił. Żeby jeszcze nie był taki drogi...


Znacie któryś z tych produktów? Znacie lepsze? Podzielcie się! :)

poniedziałek, 4 lutego 2013

Hity i kity roku 2012 cz.5 - makijaż (kolorówka)

Po makijażu twarzy, przyszła kolej na ulubieńców kolorowych. Oto i oni:

1. Cienie w kremie A New League (Essence) - posiadam wszystkie 3 odcienie i każdy z nich mi się podoba. Używam ich zazwyczaj jako bazy pod cienie i w tej roli też się dobrze sprawdzają. Wydajne i trwałe, w ładnym i praktycznym słoiczku. Minusy? Trochę za mocno błyszczące jak na mój gust, niedostępne. Ok. 10zł/5g.

2. Cienie do powiek (Mary Kay) - ładne kolory, średnia pigmentacja - dobre do makijażu dziennego. Było sporo matów w ofercie, ostatnio ubyło. Praktyczny system paletek magnetycznych i niewielki rozmiar, który dla mnie jest zaletą, bo zużywanie cieni idzie mi dość wolno. Minusy? Cena i testowanie na zwierzętach. Pełna recenzja tutaj. 31zł/1.4g.

3. Eyeliner w żelu (Essence) - smoliście czarny, o kremowej, łatwej we współpracy konsystencji. Wydajny i bardzo trwały (spokojnie wytrzymuje u mnie 10-12h w niezmienionym stanie - w przeciwieństwie do limitowanego szarego kolegi z edycji Vintage District, o którym niedługo napiszę), no i niedrogi. Minusy? Dostępne są tylko 2 kolory, Essence bardzo niemądrze wycofało wszystkie pozostałe, popularne przecież kolory. Ok. 12zł/3ml.

4. Tusz do rzęs Ultimate Mascara (Mary Kay) - całkiem niezły tusz, mam go już baardzo długo i ciągle dobrze się sprawuje. Dopiero ostatnio jakby zaczął gęstnieć. Minusy? Cena i testowanie na zwierzętach. 69zł/8g.

5. Kredka Eyebrow Lifter Hollywood's Fabulous 40's (Catrice) - hit niedawnej limitowanki, tańszy odpowiednik High Brow Benefitu, jasnoróżowa matowa kredka. Do użycia pod łukiem brwiowym, w kącikach, na linii wodnej... Kremowa, łatwa w obsłudze, mega trwała i wydajna. Minusy? Już niedostępna. Ok. 13zł/3g.

6. Odżywczy balsam do ust z czerwonym jabłkiem i owsem (Oriflame) - przyjemny balsam o niezbyt imponujących właściwościach nawilżających, ale za to pięknym czerwonym kolorze, który na ustach daje wzmocnienie naturalnego koloru, i przyjemnym zapachu. Kiedy nie chce mi się malować ust, sięgam najczęściej właśnie po niego, daje bardzo ładny naturalny efekt. Minusy? Cena i nikłe właściwości nawilżające. 13zł/6g.

7. Szminka nabłyszczająca (Avon) - piękny, błyszczący kolor, naturalny efekt. Nawet opakowanie w kolorze różowego złota mi się podoba. Minusy? Niedostępna i testowana na zwierzętach. Ok. 20zł/2g.

8. Balsam do ust Lip Nectar (Mary Kay) - element tego samego zestawu limitowanego co wymieniony w poprzedniej części żelo-kremowy róż, również przeraził mnie kolorem (mniej więcej takim jaki róż wyszedł na zdjęciu) o nazwie Passionfruit, jednak nakładany oszczędnie i dobrze rozprowadzony na wargach w roli lipstaina wygląda rewelacyjnie. Piękny kolor na zimę. Nazwa "balsam" jest mocno myląca - produkt nie ma właściwości nawilżających, za to jest niesamowicie napigmentowany. I pachnie jak tradycyjna szminka ;) Minusy? Niedostępny i drogi. Ok. 50zł?/1.6g.

Używacie któregoś z tych produktów? Znacie lepsze? Podzielcie się!

sobota, 2 lutego 2013

Hity i kity roku 2012 cz. 4 - makijaż (twarz)

Po hitach pielęgnacji kolej na makijaż, którą pozwoliłam sobie podzielić na część twarzową i nie-twarzową ;) Dziś część twarzowa czyli te oto produkty:

1. Podkład Pro Longwear (MAC) - wiem, wiem, tylko próbka, ale wystarczyła mi aż na miesiąc używania w dni robocze, więc czuję się usprawiedliwiona dodając go do ulubieńców roku. Świetny, trwały, wydajny, piękne wykończenie, długi mat. Na pewno w niego zainwestuję jak wykończę 2 posiadane podkłady. Minusy? Cena pełnego opakowania. Ok. 130zł/30ml.

2. Korektor Cover All Mix (Make Up Store) - świetny kremowy korektor w 3 odcieniach, dobrze kryjący, trwały, wydajny. Świetnie sprawdza się też pod oczami. Minusy? Niedostępny w Polsce, MUS wycofał się z naszego rynku. Ok. 50zł/18g.

3. Korektor do twarzy (Mary Kay) - niezły korektor pod oczy o lekkiej konsystencji, delikatnie rozświetla, krycie średnie jak to u korektorów w płynie. Wydajny. Minusy? Testowany na zwierzętach. I mógłby być nieco bardziej trwały. 45zł/8.5g.

4. Róż Cheek Glaze (Mary Kay) - był elementem zestawu z edycji limitowanej (chyba lato 2011), którego jeden element wzbudził we mnie olbrzymie pożądanie, ale sam róż przeraził mnie swoim kolorem (kojarzy mi się trochę z wampirzym różem w żelu z Essence, w rzeczywistości jest nieco jaśniejszy niż na zdjęciu) na tyle, że trafił w kąt. Na dobre zaczęłam go używać jesienią i się zakochałam. Kolor jest lekko transparentny, a roztarty wygląda bardzo naturalnie. Przepiękny kolor na zimę. Minusy? Testowany na zwierzętach. Niedostępność i cena. Ok. 50zł/8g.

5. Puder transparentny Welcome to Las Vegas (Catrice) - wydajny, dobrze matuje i utrwala makijaż. Minusy? Niedostępny. Pełna recenzja tutaj. 18zł/8.5g.

6. Róż marmurkowy Marble Mania (Essence) - piękny różowo-brzoskwiniowy rozświetlający róż, idealny na wiosnę i lato. Minusy? Niedostępny. 14zł/7g.

7. Bronzer A New League (Essence) - piękny matowy herbatnikowy bronzer, idealny na całą twarz i/lub jako zestaw cieni (fantastyczne 2w1 na podróż:). Minusy? Niedostępny. Swatche tutaj. 8zł/10g.

Macie któryś z tych produktów? A może znacie lepsze? Podzielcie się! :)

Hity i kity roku 2012 cz. 3 - pielęgnacja włosów

Po ulubieńcach w pielęgnacji twarzy i ciała, kolej na włosy. Tu bardzo skromnie, bo i niewiele produktów spodobało mi się w zeszłym roku na tyle, żeby wskoczyć na listę.

Oto moje hity:
1 i 2. Bananowe szampon oraz odżywka (Body Shop) - stosowane z umiarem, raz na 3-4 mycia, ładnie wygładzały włosy. Stosowane za często wygładzały aż do wyprostowania skrętu ;) Cudny zapach. Minusy? Przynależność do L'Oreala i cena. Pełna recenzja tutaj. 19zł/250ml.

3 i 4. Odżywka wzmacniająco-regenerująca do włosów zniszczonych i wypadających oraz Mgiełka wzmacniająca do włosów zniszczonych i wypadających (Farmona) - duet, który wystąpił w ulubieńcach jesieni. Podziałały na moje włosy, rośnie więcej nowych, mniej wypada przy myciu i czesaniu. Zawarty w nich alkohol trochę przesuszył moje włosiwo, więc jestem na etapie szukania czegoś co skutecznie nawilży moje siano. Minusy? Taki sobie skład i wysuszanie. Ok. 15zł/100ml (odżywka), ok. 9zł/200ml (mgiełka).