czwartek, 11 października 2012

Zużycia wrzenia

Ale ten czas szybko leci, znowu pora na zużycia. We wrześniu mało mi się ich zebrało, na dodatek lekko oszukuję - postanowiłam pozbyć się końcówki odżywki, której od miesięcy nie używam, bo mam lepsze.

Całokształt wyglądał tak:


1. Mydło peelingujące limonka (Joanna) - dość długo się z nim męczyłam, bo ani do rąk mi nie pasowało, ani nie jest dla mnie wystarczającym zdzierakiem do ciała. Nie jest zbyt wydajne ani nie ma dobrego składu. Pełna recenzja tutaj. Ok. 7zł/300ml.
Następca: Peeling z ekstraktem z bzu (Joanna)

2. Krem do rąk rooibos & jeżyna (Essence) - zachęcił mnie zapach jeżynowy i etykietka "edycja limitowana", co niestety okazało się błędem. Póki było ciepło, było ok, ale kiedy zrobiło się bardziej jesiennie, stało się jasne, że da sobie radę tylko latem. Ładny, dość nietrwały zapach, kiepski skład. Generalnie żałuję, że kupiłam wszystkie 3 z tej edycji, bo z moimi dłońmi nie dadzą sobie rady zimą. Ok. 5zł/75ml.
Następca: Krem do rąk Happy Relaxing o zapachu pomarańczy (Oriflame)

3. Próbka peelingu do ciała Chocomania (Body Shop) - świetny zdzierak, bosko pachnie, pozostawia skórę gładką i nawilżoną. Drogie cholerstwo, ale od próbki od czasu do czasu firma nie zbiednieje ;) [czemu dostałam go w słoiczku z MACa nie mam pojęcia...]

4. Próbka BB kremu (Eris) - z tego co wiem, zachodnie BB kremy niewiele z azjatyckimi mają wspólnego, ale muszę przyznać, że jako krem koloryzujący się sprawdził - delikatne nawilżenie, wyrównanie kolorytu, lekkie krycie. Gdyby jeszcze matował skórę, uznałabym go za ideał na lato.

A do śmieci przedwcześnie idzie:
5. Ekspresowa odżywka regeneracyjna Total Repair (Schwarzkopf) - nie żeby była taka beznadziejna, ale znalazłam inne, które u mnie sprawdzają się o niebo lepiej i tej nie tknęłam od kilku miesięcy. Owszem, nawilża, ale totalnej regeneracji nie zauważyłam.