1. Wygładzający peeling o zapachu bzu (Joanna) - absolutnie bosko pachnący peeling o całkiem niezłym działaniu. Polskiej firmy i w rozsądnej cienie. Minusy? Jak dla mnie mógłby nieco mocniej zdzierać i mieć lepszy skład. Ok. 15zł/300g.
2. Balsam do ciała w kostce Nakomarek (Lawendowa Farma) - 100% naturalny, bosko pachnie ziołami, uwielbiam go! Minusy? Niedostępny :( ?/50g.
3. Regenerujący krem do rąk Satin Hands - miniaturka (Mary Kay) - od dłuższego czasu mieszka w szufladzie mojego biurka w pracy. Dobrze nawilża, pozostawia skórę wyczuwalnie gładszą i bardziej miękką. Niezbyt daje sobie radę ze zmasakrowanymi dłońmi, ale na pewno chroni przed jeszcze mocniejszym wysuszeniem. Minusy? Cena pełnowymiarowego produktu, dostępność i testowanie na zwierzętach. Pełna recenzja tutaj. 39zł/85g.
4. Perłowa kuracja do paznokci (Avon) - mój jedyny zeszłoroczny ulubieniec paznokciowy. Utrzymuje się spokojnie 5 dni, wygląda bardzo naturalnie, nadaje delikatny perłowy połysk. Minusy? Brak ochrony przed żółknięciem paznokci, wysoka cena regularna i testowanie na zwierzętach. 25zł/10ml.
5. Dezodorant w kamieniu (Reutter) - od roku mój dezodorant of choice, meega wydajny (miał starczyć na rok, wystarczy na dwa). Minusy? Nie zauważyłam. Ok 18zł/50g.
I oczywiście z powodu wyrzucenia opakowania prawie zapomniałam o ostatnim ulubieńcu:
6. Krem do rąk Sweet Fantasy czekoladowy (Joanna) - używany przez pierwszą połowę roku krem o boskim zapachu. Nadaje gładkość i miękkość, sprawdził się również zimą. Minusy? W zasadzie nie zauważyłam. Pełna recenzja tutaj. Ok. 6zł/75g.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz